Nie bądź jak Ebenezer Scrooge, czyli słów kilka o pracoholizmie
Cześć!
W naszej branży panuje kult pracoholizmu. Tak jak chłopaki z siłki chwalą się ile wyciągnęli na klatę czy też zrobili w martwym ciągu my chwalimy się ile nadgodzin przepracowaliśmy, do której siedzieliśmy, żeby naprawić błąd produkcyjny. Wszystkie te suchary “16 a Ty do domu?”, “Urlop dzisiaj mam”. Ha ha ha. Boki zerwane, zajady popękane.
Sam z tym walczę, ze sobą walczę. Mam mocne tendencje do pracoholizmu. Sam nie raz lubiłem się tak przechwalać. Nawet wymyśliłem swój własny suchar “Ja nie pracuję za dużo, ja odrabiam zaległe nadgodziny”. Do dzisiaj wśród współpracowników mam opinię robocopa co pracuje non stop. W latach 2017-2018 średnio wyrabiałem średnio 220 godzin miesięcznie. Wliczając urlopy.
Jest się czym chwalić.
Długo czułem się podbudowany gdy słyszałem “kurde, ten Oskar to zapier…“. Albo jak czułem gdy po raz kolejny uratowałem projekt. Tak samo powodem do chluby było to, że jestem taki wielozadaniowy. 7 projektów na raz? No problem. 2 calle na raz. Ja wohl, naturlich.
Wielozadaniowość to tak naprawdę niewydajność. Nie da się robić wiele rzeczy na raz bezkosztowo. Tak naprawdę żadna z tych rzeczy nie jest wykonana tak jakby mogła być gdyby skupiać się tylko na niej. Ratowanie projektu i branie najcięższych rzecz na siebie to tak naprawdę blokowanie innym możliwości nauki oraz możliwości wykazania się. Ślepa uliczka. Szczególnie będąc liderem warto powstrzymywac swoje pracoholiczne zapędy. Nawet jeśli nigdy nikogo nie poprosimy o nadgodziny (np. ja nigdy tego nie zrobiłem), ani nie oceniamy gorzej tych co nie siedzą ponad 8h to i tak wywieramy presję. Nieświadomie, szczególnie na młodszych osobach. Należy o tym pamiętać.
Mam to szczęście, że mamy pracę, która jest też naszą pasją. Do tego dobrze płatną pasją. To też przekleństwo. Kij, który ma dwa końce.
Czy są deadline’y których nie da się przesunąć? Nie ma. W każdym razie w pracy. Zapewniam Cię nie ma takich deadline’ów które nie da się przesunąć. Ja przez 12 lat takich nie spotkałem.
Zdradzę Ci jeszcze jedną tajemnicę. Nie jesteśmy unikalni. Może niekoniecznie da się nas zastąpić skończoną liczbą studentów. Wyświechtany slogan o tym, że nie ma ludzi niezastąpionych jest prawdą. Serio. Ciebie też da się zastąpić. Mnie tym bardziej. W pracy.
Jest za to sfera, gdzie się nas nie da zastąpić.
W domu.
Pamiętajmy więc (piszę nie tylko do Ciebie ale i do siebie), żeby w te święta skupić się na innych. Nie myślmy o robocie. Bo są deadline’y, których nie znamy, ale nadejdą. Skupmy się na tym co tu i teraz. Na tych co są dookoła stołu, bo takiej konfiguracji możemy już więcej nie zobaczyć.
Zaśmiejmy się z opowiadanego po raz setny dowcipu wujka, bo i tak jest śmieszniejszy niż nasze dowcipy o nadgodzinach.
Napijmy się suszu, nawet jeśli go nie lubimy. Słuchajmy, nie myślmy nad tym co sami chcemy powiedzieć zanim jeszcze nasz interlokutor skończył mówić.
Nie bądźmy jak Ebenezer Scrooge. Zapytanie Babci czy ubraliśmy kalesonki będziemy pamiętać dużo dłużej niż to czy dowieźliśmy deadline i ile godzin naklepaliśmy.
Także życzę Ci w te Święta przede wszystkim odpoczynku, spokoju, zdrowej nudy. Rodzinnej atmosfery.
Nie koduj, bo w święta bug się rodzi!
No nic kończę bo sałatka i śledź się same nie zrobią, a ziemniaki na kotlety ziemniaczane (nie mylić z plackami!) same się nie ugotują!
Dużo zdrowia!
Serdecznie pozdrawiam.
Oskar